uniwersytet warszawski
„Rewolucja naukowa nie była rewolucją wiedzy. Jeśli już, to była rewolucją niewiedzy. Wielkim odkryciem, które utorowało drogę rewolucji naukowej, było uzmysłowienie sobie przez ludzi, że nie znają odpowiedzi na swoje najważniejsze pytania.”
Yuval Noah Harari, Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości
Tak napisał, kilka lat temu Youval Noah Harari. Nic odkrywczego. Po prostu fakt. W końcu nie on pierwszy i nie ostatni, powiedział: „Wiem, że nic nie wiem”. My architekci, także niewiele wiemy… Stoi za nami tyle lat historii architektury i sztuki, greckie agory, rzymskie fora, a my cały czas zastanawiamy się jak wygląda i funkcjonuje uniwersytet i jego społeczność? Mimo doświadczenia, lat studiów, z każdym projektem zadajemy sobie podstawowe pytania ponownie. I tu tkwi piękno i sens tej pracy. Nieustający brak pewności, niedopowiedzenie, ciągłe poszukiwanie, próby odpowiedzi, bo przecież architektura nigdy nie jest, nie powinna być, modelem ostatecznym…
W czasach pandemii, ta wiedza jest jeszcze bardziej chwiejna… Czy zamkniemy się w wirtualnej izolacji? Czy współczesne kampusy będą tylko bazą danych, streamingiem, matrixem? Nie. Mamy nadzieję, że nie. Człowiek to przecież „istota stadna” i po zniesieniu lockdownu z jeszcze większym głodem, pazernością wręcz, powróci do intensywnego życia społecznego. Będzie łaknąć spotkań, żarliwych dyskusji przy kawiarnianych stolikach i wszystkich swobód, które zabrał nam wirus. Nasz projekt dostarczy elastycznej przestrzeni dla tych aktywności, zarówno w skali urbanistycznej jak i funkcjonalnej wnętrz.
Lokalizacja budynku nauk społecznych i PANu w centrum miasta, w sąsiedztwie historycznej zabudowy, w pobliżu Wisły i nowo-projektowanej kładki pieszo-rowerowej, sprawia że kampusem Nauk Społecznych staje się samo miasto. Jest to kluczowe założenie projektu. Nie myślimy o nim, jak o uniwersyteckim „Zgrupowaniu Powiśle”. Dla nas to jeden z puzzli w nieustannie ewoluującej tkance miejskiej, choć oczywiście jest on również dopełnieniem mniejszego podzbioru, do którego należą: BUW, budynki przy Krakowskim Przedmieściu, Dobrej i w przyszłości przy Bernardyńskiej. Idąc tym tokiem rozumowania założyliśmy, iż obiekt ten powinien być jak najbardziej otwarty, tak by miejski gwar wnikał do wnętrz bez żadnych barier, by ożywczy, twórczy ferment unosił się w otwartych przestrzeniach. Owa możliwość przenikania pieszego ruchu, ale też i emocji, nośnych haseł, protestów, czy po prostu wiedzy, nada mu życie i sens. I istota tej budowli nie zmieni się nawet, gdyby w przyszłości okazało się, iż będzie ona musiała przyjąć inną rolę, aniżeli dzisiejszy, uniwersytecki scenariusz.
Czysto urbanistycznie, przyjęto założenie kwartałowe z dziedzińcem (kwartał dopełni kolejny etap inwestycji) i odtworzono historyczne linie zabudowy wzdłuż ulic, choć nie dosłownie. Reinterpretacji poddano pierzeję wzdłuż ulicy Dobrej, gdzie ażurowa kolumnada, z jednej strony nawiązuje do gabarytu Mariensztatu, z drugiej łączy obiekty uniwersyteckie osiowo od BUWu, aż po projektowany obiekt przy ulicy Bednarskiej. Transparentna amfilada pylonów wytwarza charakterystyczne przedpole przed głównym wejściem. Ta ogólnodostępna miejska oaza, przestrzeń pół publiczna, rodzaj filtru odcinającego od miejskiego gwaru, to element identyfikujący nowy adres wpisanej w historię Warszawy uczelni. Miejsce sprzyja przypadkowym spotkaniom, zachęca, nie tylko studentów, ale i mieszkańców, czy przechodniów, do zatrzymania się, złapania chwili wytchnienia. Uroku, temu mikrokosmosowi, nadaje chłodny cień starych, zachowanych, drzew stanowiących kluczowy element tego azylu. To przestrzeń, w pewnym sensie pośrednia, trochę przechodnia: już nie park, a jeszcze nie budynek, lecz co kluczowe to żywa i otwarta część miasta.
Ten „Dobry Mikroświat”, od ulicy Dobrej, to najważniejsza decyzja projektowa podjęta w skali urbanistycznej. Poza funkcją miejskiej enklawy, ów niewielki park pozwala, przede wszystkim, na odsunięcie głównego wejścia od skrzyżowania. Buduje on bezpieczną i komfortową strefę buforową z podcieniami i ceglanym placem, który wnika do wnętrza budynku niejako wciągając ze sobą miasto i pulsującą materię studentów, wykładowców mieszkańców, czy ciekawskich spacerowiczów.
Wzdłuż ulicy Karowej, na osi nowo-projektowanej kładki pieszo-rowerowej, ceglana kolumnada bawiąc się światłocieniem, prowadzi nas osłoniętym od południowych promieni portykiem, aż do kolejnego wejścia. Jego ranga jest nieco mniejsza, lecz nie należy jej bagatelizować, ani pod względem funkcjonalnym, ani ideowym. Ten niepozorny punkt na stołecznej mapie, wiąże obiekt ze Skarpą Warszawską, zabytkowym kampusem Krakowskiego Przedmieścia i jest emanacją dostępności oraz włączającego charakteru nowej siedziby Nauk Społecznych. Bez tego elementu Nauki Społeczne nie byłyby w pełni… społeczne.
Co istotne, wszystkie wejścia, place, podcienia scalone są nie tylko architekturą wyrazistej, kolumnady, lecz również poprzez użycie ceglanej nawierzchni w całej strefie parteru budynku. To zabieg, który spaja, niweluje granice pomiędzy wnętrzem, a zewnętrzem, sprawia, że miasto wprasza się do środka.
Idąc tropem ceramicznej powierzchni, poprzez hol główny lub mniejszy, trafimy na uczelniany dziedziniec. To miejsce, choć niedostrzegalne z zewnątrz, to w skali urbanistycznej miejskiej tkanki, kluczowe. Zakłada się jego bezwarunkową kontynuację i domknięcie w kolejnym etapie. Wydrążona w masie kwartału pustka tworzy uczelniany dziedziniec – element archetypiczny dla zabudowy uniwersyteckiej, niczym Collegium Maius. Wyizolowany od zewnętrznych bodźców, bezpieczny, tworzy miejsce zadumy, przemyśleń, ale też i wytchnienia. W naszej koncepcji wewnętrzne patio staje się zieloną oazą, skąpaną w cieniu starych, wartościowych drzew, które przesadzono (przesunięto) ze strefy zabudowanej. Odległość jest niewielka, a lokalizacja bryły budynku, z garażem zamkniętym całkowicie w obrysie kondygnacji naziemnych, sprawia, że klony i dęby będą miały dużo rodzimego gruntu by dalej rosnąć. Choć mawia się, iż starych drzew się nie przesadza, to współczesne metody radzą sobie z tym zadaniem doskonale. Uszanowanie, tych pamiętających ponad 80 lat okazów, to w istocie „humanizm w praktyce”, który przecież powinien wyrażać się troską o potrzeby, szczęście, godność i swobodny rozwój człowieka w jego środowiskach społecznym, ale i naturalnym. W uczelnianym patio można przysiąść w na ławce w pobliżu wody, w cieniu wylegiwać się na trawniku, czy przerastającej go łące, lub łapać słoneczne promienie w innym zakątku tej wspólnej przestrzeni. Ze względu na wymóg powierzchni biologicznie czynnej blisko 100% dziedzińca to powierzchnie przepuszczalne. Tylko gdzieniegdzie ułożone luźno cegły tworzą ślad rysunku posadzki.
Co istotne, zieleń w tym projekcie nie przejawia się w kolorze materiału elewacyjnego, czy pnących się po nim bluszczach, choć taka pokusa mogłaby, w pierwszej chwili, wydać się trafna. Zaproponowana zieleń jest naturalna, prawdziwa, głęboka, silna, dosłownie zakorzeniona w projekcie i to właśnie w ten sposób nowy budynek Nauk Społecznych i PANu nawiązuje do szlachetnych rozwiązań zainicjowanych przez BUW.
Kolor elewacji jest zdecydowanie drugorzędny, wręcz nie ma znaczenia, aczkolwiek był on również przedmiotem poszukiwań, których zasięg wyszedł daleko poza najnowsze realizacje i projekty „Zgrupowania Powiśle”. Odniesień, form, barw i materiałów wypatrywaliśmy w skali miasta. Kolorystyka starej zabudowy, jej dachów, Mariensztatu, Arkad Kubickiego podpowiadała nam, że okolica przybiera ciepły koloryt. Wypalone dachówki, ochry, żółcienie, nawet wyblakłe róże i wszystkie nieperfekcyjne tynki Sowiej i Rynku Mariensztackiego, a wreszcie sąsiedztwo Elektrowni Powiśle, skłoniły nas do wyboru cegły. Materiału nieidealnego, ekologicznego, gdyż pochodzącego z rozbiórek, lecz jakże szlachetnego. Co bardziej uwodzicielskie, ta „kolekcja” cegieł kryje w sobie wiele tajemnic: historii szczęścia, przemijania, radości i dramatów, których zapewne nigdy nie poznamy. Jednak już sam fakt, iż budulec może nieść w sobie jakiś emocjonalny ładunek wydaje się ciekawym tematem, opowieścią samą w sobie, patchworkiem utkanym z różnych miejsc, zdarzeń i opowieści.
Czy to nie jest idealny materiał dla Nauk Społecznych? A kto wie, czy przy projektowaniu nowego budynku nie można by nawiązać współpracy z uczelnią i, w miarę możliwości, wspólnie wykonać takie „drzewo genealogiczne” cegieł, mapę ich historii, która znajdzie swój obraz w nowych elewacjach? Trudne, aczkolwiek kuszące…
Forma architektoniczna, podobnie jak sam budulec, ma swoje źródła w okolicznych budowlach. Od Arkad Kubickiego poczynając, poprzez różnorodne portyki i podcienia Mariensztatu, Krakowskiego Przedmieścia (Dom bez Kantów), czy nawet skojarzenia dalekie, lecz mimo to obecne, z łukami Mostu Poniatowskiego. Odwołania te nie są dosłowne, jednak gdzieś kołaczą się w wielości skojarzeń z tą lokalizacją. W konsekwencji, wydają się wpasowane, wbudowane w miejską tkankę. Okolicę przeplata również wiele parków, zielonych ciągów, na których sąsiedztwo nie pozostają obojętne elewacje budynku. Igrają z cieniami drzew, kokietują monumentalną z pozoru kolumnadą, raz ażurową, raz poprzeplataną szklanymi taflami fasady. Swoisty dialog obiektu z otoczeniem i naturą, jego otwarty charakter, chyba najpełniej oddaje zimowy widok ze Skweru „Agatona”. Regularna siatka ceglanych pylonów nadaje elewacji porządek i rytm, ale jednocześnie podkreśla transparentne i zapraszające oblicze nowej budowli. W istocie, w liniach zabudowy, od ulic, nie ma nawet fragmentu pełnej, odcinającej od zewnętrznego świata, ściany. Widok jest niemal na przestrzał. Stąd nikt nie będzie miał wątpliwości, gdzie można się napić ciepłej herbaty po wyczerpującym lepieniu bałwana…
Kawiarnia to jedna z funkcji usługowych, która powinna dopełnić program uczelni. Zlokalizowana w narożniku od ulicy Dobrej, z obszernymi podcieniami będzie niewątpliwie jednym z miejsc nieformalnej wymiany myśli, pomysłów, dyskusji. Bistro dostępne zarówno z arkad, jak i z głównego holu budynku stanie się, potencjalnie, zapleczem obsługującym różnorodne wydarzenia, scenariusze, które mogą mieć miejsce w tętniącym życiem sercu budynku.
Hol główny to przestrzeń typu L wiążąca wszystkie poziomy budynku. To miejsce, w którym można poczuć studenckiego ducha, giełdę pytań i odpowiedzi w trakcie sesji, a w leniwe wakacyjne popołudnie ciepło i spokój. Tu będą kłębić się prelegenci i słuchacze różnego rodzaju sympozjów, wreszcie to tu strzelą korki szampanów Sylwestra. Wielość scenariuszy otrzymała ascetyczne, w wyrazie materiałowym, tło. Proste bryły klatki schodowej, kładki i łukowych półsklepień rysują klarowną, jasną przestrzeń. W swym założeniu jest ona nieco monumentalna, stabilna, lecz przede wszystkim wielofunkcyjna. W swej istocie to gwarne skrzyżowanie myśli, kultur, ludzi z całego świata, to emanacja globalnego learning center.
Hol główny to również podstawowy węzeł komunikacyjny całej struktury funkcjonalnej. Tu krzyżują się dwa główne kierunki dwuskrzydłowego budynku, naturalnie rozdzielając część południową – naukowo-dydaktyczną od wschodniej – administracyjnej. Główny trzon windowy został usytuowany w załamaniu obu skrzydeł funkcjonalnych, przy zachowaniu czytelnej lokalizacji na parterze. Integralny wymiar holu został wydobyty w osi pionowej czterokondygnacyjnej przestrzeni poprzez efektownie otwierającą się ku dołowi klatkę schodową.
Podział stref funkcjonalnych według kondygnacji, odzwierciedla poszczególne jednostki instytucjonalne zgodnie z programem obiektu. Na parterze zlokalizowano funkcje najbardziej „otwarte”, te które powinny odznaczać się największą dostępnością: usługi, biblioteka, learning center oraz znaczna część sal wykładowych, które z dużym powodzeniem mogą być wykorzystywane na potrzeby konferencji naukowych. Na kondygnacjach +2 i +3 zlokalizowano wszystkie pomieszczenia uczelniane: naukowe, dydaktyczne i administracyjne, a najwyższa kondygnacja +4 została przeznaczona dla Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Kondygnacje podziemne zapewniają dopełnienie funkcjonalne programu o sale komputerowe, strefę gospodarczo-magazynową, pomieszczenia techniczne oraz garaż z wydzieloną częścią dla parkingu rowerowego.
Tak zdecydowany rozdział funkcji w pionie, bez wątpienia miałby zbyt separujący wpływ. Ta struktura wręcz się domagała przeciwwagi, którą stały się Przestrzenie typu M – salony. Ich znaczenie, jako podstawowego zwornika przestrzennego w skrzydle naukowo-dydaktycznym ma wymiar nie tylko przestrzenny, ale głównie społeczny. Szerokie, rekreacyjno-funkcjonalne schody łączące kondygnacje +2 i +3, otwarcie kondygnacji +4 wraz z komunikacyjnymi antresolami to w istocie rodzaj uczelnianej agory. Miejsca, które tętni uczelnianym życiem, miejsca które sprawia że się spotykamy.
Cegła rozbiórkowa – architektoniczny recykling. Obiekt użyteczności publicznej, budynek akademicki, miejsce spotkań ludzi światłych, ludzi, którzy wiedzą więcej i myślą więcej. Czy to sprawia, że decyzja o powstaniu kolejnego budynku jest łatwiejsza? Nowe technologie, rozwiązania energooszczędne i pasywne, odnawialne źródła energii – wszystko to pozwala nam budować mądrzej. Czy to może już wystarczy by być „eko”? Czy to tylko pretekst by nie szukać głębiej?
Dylematy cywilizacyjne, ekologiczne, środowiskowe to również dylematy architektoniczne. Skoro przesiadamy się na rowery, ograniczamy ilość rzeczy wokół siebie oraz coraz więcej ich przetwarzamy, to tym bardziej budować musimy mądrzej. Ceglana kolumnada to kuszący archetyp. W tym wypadku to jednak przede wszystkim manifest architektonicznego recyklingu. Cegła rozbiórkowa jest budulcem, który już istnieje. Zasadnicza emisja CO2 już nastąpiła, a różnorodność faktur i skażenie czasem nadadzą architekturze szerszy kontekst czasowy – ta kolumnada już istnieje!